niedziela, 31 sierpnia 2014

Chapter 14

Hermiona obudziła się w środku nocy odczuwając pewien dyskomfort. Otworzyła oczy i delikatnie rozejrzała się wokół siebie. Jej spojrzenie ogarnęło pomieszczenie w jakim się znajdowała  dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego gdzie jest. Wzrok Hermiony od razu powędrował ma bok, ale nie zauważyła postaci leżącej po drugiej stronie łóżka. Jej ręka odruchowo powędrowała w tamtym kierunku. Na twarzy dziewczyny pojawiło się rozczarowanie kiedy zdała sobie sprawę z tego, że Rudolfa nie ma obok niej już od dłuższego czasu. Miała zamiar zejść na dół z łóżka ale kiedy tylko chciała opuścić na dół nogi jej ciałem wstrząsnął ból a na kostkach zacisnęły się niewidzialne pnącza.
- Co do cholery.. - mruknęła cicho pod nosem, kiedy jej nogi bezwładnie wróciły do poprzedniej pozycji. Chciała podeprzeć się na łokciach aby dowiedzieć się co spowodowało owe dziwne zdarzenie, jednak na jej nadgarstkach również pojawiły się niewidzialne liny. Próbowała się wyrwać, ale to nie przyniosło zamierzonych efektów. Wręcz przeciwnie! Więzy zacieśniły się na tyle mocno, że Hermiona jęknęła cicho czując ból i odrętwienie, które zaczęło się pojawiać w jej dłoniach. Siłowała się jeszcze przez chwilę, jednak w końcu zrezygnowała i zmęczona opadła na łoże. Jej ciało, które nie zregenerowało się jeszcze po poprzedniej ostrej nocy nadal było poobijane, a ten dodatkowy ból wszystkiego dopełnił. Była bezsilna. Jej kondycja nie była najlepsza, na co miał wpływ szereg czynników. Jednym z najważniejszych był brak eliksirów, które utrzymywały ją na nogach. Tym bardziej przerażała ją kwestia następnych dni spędzonych w tym domku. Było już dla niej jasne to, że Rudolf nie wypuści jej po jednym seksie. Musiał zaplanować to już wcześniej. Dziewczyna westchnęła i zamknęła oczy chcąc pozbierać myśli i ocenić swoje szanse na ucieczkę. Jednak nic nie zdążyła ustalić, ponieważ jej ciało odmówiło współpracy i oddało się w ramiona Morfeusza.
Jednak odpoczynek Hermiony nie trwał długo. Została brutalnie obudzona przez ukucie w lewym przedramieniu. To jej Mroczny Znak dawał o sobie znać. Syknęła z bólu od razu podrywając się do góry. Jednak zapomniała o więzach na jej nadgarstkach, które zadały w tym momencie jeszcze więcej bólu.
W tym samym momencie do owego pokoju, w którym leżała dziewczyna weszła postać ubrana w czarny płaszcz. Kaptur miała na całej twarzy co uniemożliwiło jej zobaczenie tożsamości przybysza. Wpatrywała się w ową istotę z lękiem. Cóż się dziwić.. Dziewczyna leżała kompletnie naga i skrępowana na łóżku, w dodatku nie wiedziała kto to jest ani jakie ma zamiary wobec niej.
Nagle usłyszała śmiech Rudolfa i sama nie wiedziała czy powinna się z tego powodu cieszyć, czy wręcz przeciwnie - bać się jeszcze bardziej. Chwilę później ukazała się jej jego twarz w drzwiach.
- Śpiąca królewna w końcu wstała.. - odparł Lestrange podchodząc do łóżka.
- Co tu się dzieje? - zapytała ochrypłym głosem Hermiona spoglądając na mężczyznę z nadzieją, że cokolwiek się od niego dowie. Niestety, ale odpowiedź nie była taką, jakiej oczekiwała.
- Masz gościa. - odparł Rudolf tuż do jej ucha. W tym samym momencie ów tajemniczy mężczyzna stojący przy drzwiach zdjął kaptur i maskę śmierciożercy. Hermiona nie zdążyła nawet spojrzeć w jego stronę kiedy ku niej popłynął czerwony płomień cruciatusa. Ciałem dziewczyny wstrząsnął szok w pierwszych momentach. Jedna ułamek sekundy później ból stawał się już nie do zniesienia. Miała ona wrażenie, jakby każda z komórek jej ciała żyła własnym życiem i pragnęła przebić się na światło dzienne odłączając się od reszty kompanów. Czuła każdy mięsień rozrywający się na strzępy. A przynajmniej takie właśnie odnosiła wrażenie. Nie była przygotowana na taki atak, nie była w stanie odepchnąć go ani w żaden sposób zneutralizować skutki. Poczuła ogromną ulgę kiedy tajemnicy osobnik cofnął klątwę. Hermiona oddychała niespokojnie. Czuła ból w każdym milimetrze ciała i nawet oddech sprawiał jej ogromną trudność. Leżała nieruchomo czekając na powrót cruciatusa, jak to mieli w zwyczaju śmierciożercy ale nic takiego się nie stało. Powoli, jakby w obawie, otworzyła oczy. W pokoju było ciemno, więc musiała minąć dłuższa chwila nim zobaczyła cokolwiek. Rudolfa nie było, jednak ciemna postać wciąż stała w tym samym miejscu. Patrzyła się na niego z nieukrywanym lękiem mimo tego, że wiedziała iż nie powinna jako jedna z nich ukazywać go. Ale ona wciąż była Hermioną Granger. I w dodatku cholernie bała się tego, co się z nią stanie dalej. Kątem oka zarejestrowała ruch przy drzwiach. To owa postać zbliżała się powoli w jej kierunku. Spojrzała na nią i poczuła jak krew odpływa z jej policzków. Pobladła. Aż za dobrze znała ten drwiący uśmiech, oczy pełne furii i wrogość bijącą na kilometr. Lucjusz Malfoy. Tylko jego tutaj jeszcze brakowało. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć on ponownie sięgnął po swoją różdżkę schowaną w srebrnej lasce z głową węża.
- Sectumsepra. - syknął a białe światło ugodziło w pierś dziewczyny. Niemalże idealną ciszę panującą w domku przerwał rozpaczliwy krzyk Hermiony. Niewidzialne noże cięły nagie ciało gryfonki, a Lucjusz napawał się tym widokiem. Sprawiało mu przyjemność torturowanie jej. Zasłużyła.
Kiedy zauważył iż dziewczyna powoli opada z sił i zbliża się już do całkowitego wykrwawienia się cofnął zaklęcie po czym podszedł bliżej niej.
- Potraktuj to jako ostrzeżenie, szlamo. Nigdy nie będziesz taka jak my. Jesteś zwykłym błotem. Gównem, które przyplątało się pod nogami Rudolfa i dziwnym trafem spodobało się Czarnemu Panu na tyle aby zataił Twoją tożsamość przed nami, jego najwierniejszymi sługami, oprócz Snape i Rudolfa. Nie wiem w co pogrywasz ani do czego dążysz, ale jeśli choć raz zlekceważysz kogokolwiek z nas, osób czystych, to nawet Czarny Pan Ci nie pomoże i zginiesz z wycieńczenia po cholernie długich torturach, szlamo.
Lucjusz nie powiedział nic więcej, tylko zostawił na wpół żywą dziewczynę na łóżku i wyszedł z pomieszczenia.

~*~

Kiedy Rudolf wrócił do sypialni, w której zostawił Hermionę z Malfoyem Seniorem dziewczyna była na skraju wykończenia. Na jego twarzy pojawił się obleśny uśmiech widząc ją skrępowaną, całą we krwi. Podobał mu się ten widok, jednakże nie kręciła go nekrofilia, więc ze względu na jej bliski śmierci stan odpuścił. Podszedł do niej oblizując usta. Opuszki palców powoli zanurzył w jednej z ran od zaklęcia tnącego. Z uchylonych warg dziewczyny wydobył się jęk pełen bólu, co tylko pogłębiło szaleńczy uśmiech Lestrange godny niemalże samego Lorda Voldemorta. Jeszcze chwilę napawał się jej cierpieniem lecz później zabrał się za leczenie jej ciała. Była mu potrzebna żywa, a nie martwa. Uleczył największe z ran i oddalił się od niej. Zostawił ją tak na pastwę własnego losu. Nie odwiązał jej aby sama mogła siebie uleczyć. Wręcz przeciwnie, wyczarował sobie wygodny fotel po przeciwnej stronie pokoju i rozsiadł się w nim patrząc. Patrzył i napawał się widokiem jej cierpienia.

8 komentarzy:

  1. Nowy rozdział, w końcu się doczekałam :D
    Podoba mi się zwrot akcji i pożądne oddanie stosunku Lucjusza (i każdego czystokrwistego czarodzieja) do szlamy, która wkupiła się w łaski Czarnego Pana.
    Zauważyłam tylko dwa zgrzyty, przynajmniej dla mnie coś w nich nie gra- "[...]to nawet Czarny Pan Tobie nie pomoże[...]"- bardziej by mi pasowało "Ci". I jeszcze pod koniec rozdziału, pogubiłam się w czasoprzestrzeni, kiedy Rudolf wyszedł, a potem wyczarował sobie fotel w pokoju. Niby jest wszystko ok, ale coś mi tu nie brzmi :D
    Życzę weny i czasu, bo rok szkolny i te sprawy ^^
    Pozdrawiam, Cath~

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że Ci się spodobało :)
    Za wyłapanie błędów dziękuję i zaraz je poprawię :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)
    Przepraszam, że tyle czasu nie komentowałam, ale chcę, żebyś wiedziała, że starałam się być na bieżąco z rozdziałami i wszystko mam przeczytane :D Komentarzy moich może nie być dużo albo i czasem wcale, bo czasu nie mam za wiele, teraz jeszcze szkoła, no i przecież mój własny blog, ale staram się jak mogę, wierz mi :)
    Biedna Hermiona, ale idiota z tego Rudolfa, uch… Aż chce się złapać za szyję i udusić, no :/
    Pozdrawiam i życzę weny,
    always

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo się cieszę, że jednak mnie nie opuściłaś :)
      spokojnie, rozumiem Cię, nie martw się o nic.
      <3

      Usuń
  4. Twój blog został dodany do spisu na Magicznym Peronie, a publikacja zawierająca jego opis ustawiona na dzisiaj na godzinę 19.30. Dziękujemy za zgłoszenie i jednocześnie przepraszamy za tak długi okres oczekiwania.

    Pozdrawiam w imieniu załogi,
    Dunst

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tak ten rozdział czytałam jak tylko go dodałaś, ale nie wiem czemu nie zostawiłam komentarza :/
    Lub ten rozdział stanowił dla mnie głęboki szok psychiczny... Chyba jestem za delikatna! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przykro mi, że Ci się nie spodobał.. niestety, kilka rozdziałów nie będzie należało do najprzyjemniejszych i spodziewałam się negatywnych opinii.

      Usuń