czwartek, 12 czerwca 2014

Chapter 10

Już od samego rana Severus nie odstępował swojego kociołka nawet na krok. Wstał o wiele wcześniej niż to miał w zwyczaju aby nad nim popracować. Od tego eliksiru  prawdopodobnie będzie kiedyś zależało jego życie.. To była już jego druga dzisiejsza próba. Wcześniejsza była na tyle zła, że pozbył się jej w połowie receptury. Pozwolił sobie na lekkie westchnięcie po czym podwinął rękawy białej koszuli do łokci i wziął się za krojenie korzenia gango. Każdy z plasterków był idealny odmierzony niemalże mugolską linijką. Spojrzał niemalże od niechcenia na zegar wiszący naprzeciw stołu przy którym pracował i zaklął siarczyście. Miał dokładnie dziesięć minut, aby zdążyć na lekcje. Jednym ruchem różdżki zahibernował eliksir po czym własnoręcznie przeczyścił cały blat, na którym pracował. Kiedy skończył akurat zadzwonił dzwon na pierwszą lekcję. Severus wyszedł ze swojej pracowni odpowiednio ją zabezpieczając i ruszył w stronę swojej klasy. Kiedy tam dotarł przeklął pod nosem siarczyście. Najzupełniej w świecie zapomniał, że pierwszą lekcję w tym roku odbywa z Gryfonami i Ślizgonami z ostatniego roku. Jednym ruchem różdżki otworzył salę.
- Wejść. - mruknął posępnie, a wszyscy uczniowie niemalże wlali się do sali. Rozejrzał się po uczniach i ze zdziwieniem zauważył brak Granger. Świetnie. To Weasley na pewno wysadzi dzisiaj całą komnatę. - skwitował w myślach spoglądając jak Ron przysiada się do Harrego.
- Jako, że w tym roku zdajecie OWUTEM-y nie spodziewajcie się łatwych rzeczy. Nie sądzę, abyśmy marnowali czas na powtórki banałów jakie przerabialiśmy w poprzednich latach. Dla przykładu.. Weasley, do czego służy wywar tojadowy? - zapytał Severus wrednie spoglądając na rudzielca, który zaczął mamrotać pod nosem coś zupełnie niezrozumiałego.
- Czy do Was nie dociera nic z tego co przerabiamy na lekcjach?! - wybuchnął Snape dając po części upust złości za poranny, pierwszy, nieudany eliksir - W takim razie, tak dla przypomnienia, będziecie dzisiaj warzyć wywar tojadowy. Na ocenę. Może wtedy odświeży Wam się pamięć. Dwie godziny. Radzę się pospieszyć. - powiedział Mistrz Eliksirów po czym zmroził spojrzeniem wszystkich uczniów i udał się do swojego biurka, za którym zasiadł z niemym westchnięciem. Przypatrywał się każdemu z osobna. Ze wszystkich osób zaledwie parę zaczęło cokolwiek robić. Oczywiście, tak jak Severus się spodziewał, Weasley sam pewnie nie wiedział co robi. Równo godzinę i piętnaście minut później Snape usłyszał dobrze mu znane syczenie eliksiru. Od razu się zerwał i ruszył w kierunku jednego z gryfonów. W ostatniej sekundzie usunął całą zawartość kociołka.
- Czy Ty chcesz nas wszystkich pozabijać, Weasley?! Gdybyście mieli w swoim domu choć jeden punkt, na pewno byś go stracił! Czy Ty w ogóle masz mózg?!

~*~

Hermiona Granger zamiast siedzieć na drugiej godzinie eliksirów właśnie zmierzała ku Zakazanemu Lasu. Wiedziała, że to nie jest właściwe posunięcie i zdecydowanie zbyt zagraża jej pozycji w Hogwarcie, ale miała plan awaryjny w razie pewnym niepowodzeń. Dziewczyna ostatni raz zerknęła w stronę zamku. Z tak wielkiej odległości ledwo widziała okna, jednak była pewna, że Albus Dumbledore bacznie ją obserwuje. Odwróciła się na pięcie i zniknęła wraz z dźwiękiem obwieszczającym aportację. Kiedy wylądowała przed bramą do Malfoy Manor wiedziała, że jest to jedyna droga, aby ukazać jakoś to iż Albus żyje. Nie zdążyła nic zrobić, kiedy to tuż obok niej wyłoniła się wysoka postać mężczyzny. Chwycił on ją za rękę, a ona w tym samym momencie odwróciła się przykładając mu różdżkę do gardła. Widząc twarz jej oprawcy zaśmiała się lekko.
- Czyżby Dumbledore był aż tak szybki? Nie powinien mieć pan lekcji, panie profesorze?
- Nie Twój interes, Granger. Wracasz ze mną do zamku.
- Nie, profesorze. Przepraszam, ale muszę spotkać się z... kimś.
- W jakiej sprawie, jeśli można wiedzieć? - zapytał unosząc brew do góry.
- Nie pański interes.
- Owszem, mój, Granger. - w tym samym momencie chwycił dziewczynę za ramię i aportował się z nią na obrzeża Zakazanego Lasu.
- Jak pan śmiał?! Ja muszę tam iść! Muszę spotkać się z... Ugh.. Muszę!
- Z kim? Granger, nie jesteś nikim ważnym aby kogokolwiek odwiedzać w Malfoy Manor.
- Oczywiście, że jestem ważna! - odparła urażona czując jak podnosi się jej ciśnienie.
- Tak? To strasznie dziwne, że nie widuję Cię ostatnio na żadnych głównych spotkaniach. W Hogwarcie nie ma miejsca dla dwóch szpiegów.
- Ale ja muszę...
- Nic nie musisz, Granger. Nie poinformujesz nikogo o życiu Dumbledore. Rozumiesz? Nie.
- Oni muszą wiedzieć! Należy im się prawda!
- Pierdolisz, Granger! - wykrzyknął Snape czując jak powoli traci on panowanie nad własnymi nerwami - Nikogo to nie obchodzi, czy ten stary dziadyga żyje czy nie!
- I tu się pan myli, profesorze. - warknęła Hermiona ze łzami w oczach  wyminąwszy Snape'a ruszyła w stronę zamku. Severus jeszcze moment stał w tym samym miejscu. Musiał przyznać, że panna Granger miała ognisty charakter. Nie zdziwiło go jej postępowanie. W końcu jest gryfonką. Jednak zaskoczyło Severusa to, że dziewczyna po raz pierwszy ukazała przy nim jakąkolwiek słabość. Zauważył te nikłe łzy w jej oczach. Czy zrobiło mu się przykro? Nie. Jednak towarzyszyło mu pewne uczucie, którego nie potrafił zrozumieć i nie był nawet pewien czy je zrozumieć. Pokręcił nerwowo głową po czym ruszył do zamku. W okiennicy zobaczył Albusa i to do niego skierował swoje kroki.

~*~

Tymczasem Hermiona właśnie wchodziła do pokoju wspólnego. Widząc Harrego i Rona miała ochotę umknąć im i pójść do siebie, jednak Potter zbyt szybko ją zauważył.
- Hermiona! Przysiądziesz się? - zapytał wołając ją, na co ona cicho westchnęła.
- Jasne.. - odparła po czym usiadła obok niego. - Jak Wam idzie gra?
- Ron odstresowuje się po eliksirach. - odparł do jej ucha Harry.
- Aż tak źle było? - odszepnęła dziewczyna na co przyjaciel pokiwał głową i przesunął swój pionek. Hermiona westchnęła lekko i wyciągnęła opasły tom z torby. Już przysiadała się do niej wygodnie, kiedy to podszedł do nich pierwszoroczny, wyraźnie wystraszony.
- Czy Ty jesteś Hermiona Granger? - zapytał cały się trzęsąc.
- Tak. Czy coś się stało? - zapytała zaniepokojona dziewczyna.
- Profesor Snape kazał to Tobie przekazać. - odparł szybko i już go nie było. Hermiona trzymała w swoich rękach mały liścik.
- Co to jest, Hermiono? - zapytał Ron podejrzliwym tonem spoglądając znad planszy szach, na co dziewczyna błyskawicznie schowała kartkę.
- Moje dodatkowe zajęcia. Przepraszam, ale muszę iść. Porozmawiamy później. - powiedziała na jednym wydechu i ruszyła w stronę lochów. Jeszcze tego jej brakowało, żeby Snape czegoś od niej chciał. I to akurat teraz. Hermiona nie reflektowała wcale na spotkanie z nim ale nie miała wyjścia. Przez całą drogę powtarzała sobie wyuczone formułki, zdania. Nie zauważyła nawet kiedy dotarła do gabinetu. Severus Snape otworzył je nim zdążyła zapukać.
- Wejdź. - odparł swoim naturalnym, bardzo przyjemnym tonem. Jak tylko zamknęły się za nią drzwi usiadła na krześle przed biurkiem nauczyciela.
- Coś się stało, że musiał pan nastraszyć ucznia zamiast wysłać sowę? - zapytała nawet na niego nie spoglądając.
- Chciałem z Tobą porozmawiać na temat Twojego dzisiejszego wybryku.
- Nie jest pan opiekunem mojego domu, ani nie był to żaden wybryk. - odparła dziewczyna czując jak jej samokontrolę diabli biorą.
- Owszem, był. I mam nadzieję, że się on nie powtórzy.
Hermiona myślała, że się przesłyszała. Severus Snape dyktujący jej warunki? Nigdy w życiu!
- A jeśli się powtórzy?
- Wtedy będę musiał uciec się do ostateczności i zabić Ciebie. I nawet sobie nie wyobrażasz, jaki byłby to zaszczyt zrobić to własnoręcznie, Granger.
- Pańskie niedoczekanie. - odwarknęła dziewczyna i wyszła z gabinetu Mistrza Eliksirów. Odruchowo skierowała się w stronę gabinetu dyrektora. Miała nadzieję zostać tam Minerwę, najlepiej samą, aby z nią porozmawiać. Kiedy podeszła do drzwi zorientowała się, że w środku znajduje się o wiele więcej osób. Nie musiała ona zgadywać o kim rozmawiają.
- Ona nie może tego robić, Albusie. Jest niebezpieczna. - dotarł zza drzwi głos Tonks.
- Dlatego tutaj jesteś. - odparła Minerwa - W razie gdyby wydarzyło się coś.. nieprzewidywalnego.
- Mam ją śledzić? Pilnować?
- Tak byłoby najlepiej. - powiedział nie kto inny jak Molly Weasley - Nie chcę aby ona wpakowała w cokolwiek moje biedne dzieci!
Hermiona nie słuchała dłużej. Po cichu zeszła ze schodów i skierowała się ku Pokojowi Życzeń. Potrzebowała teraz spokoju dla swoich pędzących niczym złoty znicz myśli. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że nikt nie ma do niej zaufania w Hogwarcie. Jak może być dobrym szpiegiem, kiedy żadna ze stron nie bierze jej na poważnie?

10 komentarzy:

  1. Jak ja nienawidzę tej dziecięcej Hermiony....
    Grrr.
    Na początku kilka powtórzeń.
    Pozdrawiam, weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zauważyłam, że ostatnio jest jej takiej trochę więcej niż zwykle, ale spokojnie, powinna wrócić do "siebie" ;p

      Usuń
  2. Nareszcie jest !
    Super, ale strasznie krótkie ..
    Nowe !!!
    ~ Imperio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wybacz, za długość. następny jest nieco dłuższy, ale kolejne na pewno będą już zadowalające <3

      Usuń
  3. A kiedy około będzie ten kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już przepisałam 2/8,5 strony, więc może w tym albo następnym tygodniu. mam teraz więcej czasu, także rozdziały pojawią się częściej :) napisane mam trzy kolejne :)

      Usuń
  4. Lubię starcia Severus-Hermiona, oba charakterki są siebie warte. Nie mają zaufania do Granger, wcale się nie dziwię, też byłabym podejrzliwa ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podejrzliwość to zbyt lekkie określenie, ale na pewno nie mają do niej zaufania :)

      Usuń
  5. Najbardziej w całym rozdziale rozwaliło mnie "Pierdolisz, Granger!" to było po prostu boskie!
    Dla mnie końcówka nie była do końca jasna, bo może to nie było o Hermionie, a może po prostu o tej godzinie mój mózg już nie pracuje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w oryginale w moim zeszycie miałam napisane "Bull shit, Granger!" xD to przez to, że pisałam oglądając Szybkich Wściekłych xD inspiracja brzmiała "It's bull shit, Dom! You know it!" w wykonaniu Briana [Paula Walkera] :)
      co do końcówki, tak ona jest Hermionie. Nikt z Zakonu nie ma do niej zaufania i ludzie zaczęli traktować ją jako sojusznika, który przeszedł na stronę wroga a nie szpiega dla Zakonu.

      Usuń