sobota, 5 kwietnia 2014

Chapter 7

Hermiona z ulgą weszła do swojego dormitorium. Wszystkie pakunki zostawiła na biurku po czym z lekkim westchnięciem wsiadła na łóżku. Dochodziła godzina 19 a dziewczyna czuła się fatalnie. Ostatnio jej lecznicze eliksiry działały coraz słabiej. Wyglądało to tak jakby organizm dziewczyny zaczął się uodparniać, a to bardzo martwiło dziewczynę. Na ten moment nie była w stanie uwarzyć nic o lepszym lub większym działaniu. Nie bez niczyjej pomocy. Ale było jasne, że nie poprosi o nią nikogo. Mogła jedynie szukać porad wśród czarnomagicznych ksiąg, które były jej jedynymi przyjaciółkami podczas ostatnich dni. Szczególną uwagą cieszyły się tomy zdobyte w owej księgarni na Nokturnie. Właśnie.. Nokturn.. Tak bardzo się pilnowała, była ostrożna.. I nie dość, że rozpoznała ją sama Pansy to jeszcze ten sprzedawca, który zauważył jej objawy. W tamtym momencie Hermiona obiecała sobie, że nie będzie chodziła tam częściej niż jest to konieczne.

Dziewczyna z lekkim westchnięciem wstała z łóżka i ruszyła nieco zaciągając lewą nogą w stronę skrytki z eliksirami. Poruszała się jak stara babcia.. Kiedy zobaczyła znajomą etykietę odetchnęła z ulgą. Zawsze towarzyszył jej lęk, że coś się z nim stało. Że nagle zabraknie. Że czegoś nie dopilnowała.. Że ktoś go ukradł.. To był jej mały skarb. Złoty środek. Kilka kropel przywracało ją do życia niczym kilka kropel wody przywraca do życia różę z Jerycha. Kiedy zażyła eliksir zamknęła na chwilę oczy jakby delektując się tym chwilowym, błogim stanem "powrotu do życia". Tak też z resztą nazwała ten swój wytwór. Nie znała całego zakresu jego działania i nie niwelował on wszystkich objawów "pocruciatusowych" ale zdecydowanie ułatwiał funkcjonowanie. Już po paru sekundach od zetknięcia się cieczy z jej ustami poczuła jak się rozgrzewa, a ciało regeneruje się na wszelkie możliwe sposoby. Kilka razy nawet zaobserwowała iż zasklepiły się jej nawet drobne rany i zadrapania. Znikały również odrętwienia i drżenia rąk. Ale był jeden poważny mankament. Trzy krople na dwadzieścia-cztery godziny. Niezależnie od tego, czy potrzeba było więcej czy mniej. Trzeba było zażyć trzy krople. Idealnie. Niestety nie niwelował on głównej przyczyny, dla której został stworzony. Jedynie ukrywał część objawów widocznych gołym okiem. Z resztą, dziewczyna musiała radzić sobie sama. Przyzwyczaiła się.

~*~

Pewien mężczyzna przywdziany w czarny surdut pozapinany pod samą szyję przywiązywał w tym samym czasie list do nóżki czarnej sówki siedzącej na biurku, kiedy to poczuł palący ból w przedramieniu. Syknął cicho po czym odwinął ponownie pergamin i dopisał parę słów by po chwili wypuścić sówkę z listem prze duże, wiktoriańskie okno. Upewnił się, że jego różdżka jest na swoim miejscu po czym wyszedł ze swoich komnat zabezpieczając je zaklęciami. Ruszył szybkim krokiem w stronę wyjścia z Hogwartu. Czuł emanującą złość ze znaku na przedramieniu. Coś było nie tak. Czarny Pan zbiera dziś naradę.

Kiedy dotarł do wrót Riddle Manor powitało go pustkowie zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz rezydencji. Wydawało mu się to być nad wyraz dziwne i podejrzane, to też zachował podwójną ciszę wchodząc do otwartej rezydencji. Nie powitał go żaden skrzat. Nie usłyszał on żadnego dźwięku, stukotu, niczego potwierdzającego obecność kogokolwiek. Nawet szczura. Postęp? To nie możliwe. Ktoś go wydał? Absurdalne. Swoje kroki skierował po schodach na piętro, a następnie do Sali Obrad. Jego intuicja nie zawiodła go i tym razem. Drzwi zamknęły się jak tylko przez nie przeszedł, co oznaczało, że przybył jako ostatni z zaproszonych. Ukłonił się Czarnemu Panu po czym dosiadł się do stołu po jego lewej stronie rozglądając się delikatnie po zebranych. Wewnętrznie odetchnął z ulgą widząc, że nie ma tu Granger. Sam Wewnętrzny Krąg. Sami zaufani ludzie. Jeszcze tego brakowało, aby i ona się tutaj dostała.
- Severusie.. - zaczął Lord Voldemort swoim naturalnym oschłym tonem, a Mistrz Eliksirów drgnął na swoim miejscu jakby wyrwany z rozmyślań. - Jakie masz dla Nas informacje?
- Dumbledore ma zamiar przeciągnąć na swoją stronę wilkołaki. W tym celu wysłał do nich Remusa Lupina. - odparł Severus swoim neutralnym tonem. Jego słowa spotkały się ze śmiechem większości zebranych Śmierciożerców, nawet na twarzy Toma zagościł nikły uśmiech.
- Jak mniemam, Severusie, nie wie on o naszych poczynaniach w tej sprawie?
- Ani słowa. - przytaknął Mistrz Eliksirów.
- W takim razie uświadom Dumbledore'a o tym przy najbliższym spotkaniu. - westchnął Tom po czym przeniósł swoje czerwone oczy z Severusa na Lucjusza Malfoya. - Lucjuszu.. Powiedz nam, jak miewają się sprawy w Ministerstwie Magii?
- Nie najlepiej, Mój Panie. Minister zaczyna węszyć niewiele brakuje, żeby dowiedział się o Naszej inwigilacji w..
Crucio! - przez salę przeszedł syk a stróżka zielonego światła ugodziła w pierś Malfoya Seniora, który kilka sekund później tarzał się po podłodze niczym mugol błagający o litość. Ale on nie zamierzał krzyczeć. To byłoby poniżające, niezależenie od stopnia bólu jaki temu towarzyszył. Na chwilę Tom zniósł zaklęcie po czym wznowił je ponownie. Torturował go tak co chwilę zwiększając jego ból aby dojść do formy, która powodowała utratę przytomności. W tym momencie opamiętał się. Owszem był zły. Ba! On był w furii, ale nie mógł zabić jednego z najlojalniejszych sług. To byłoby co najmniej niestosowne.
- WYNOCHA! - wydarł się na wszystkich Riddle po czym każdy po kolei w strachu zaczął się aportować. Severus zrobił to, jak zwykle, jako przedostatni jako jedyny pamiętając o pokłonie przed Czarnym Panem. W końcu został tam sam Tom Riddle wraz z Lucjuszem Maloyem, który nie był w stanie nawet ruszyć palcem. To będzie dla niego długa noc..

~*~

Była godzina druga w nocy, ale Hermiona nadal nie mogła zasnąć. Parę godzin temu widziała profesora Snape wychodzącego z zamku. Wiedziała, że dostał wezwanie. Widziała to w jego sposobie chodzenia. Spieszyło mu się, ale nie chciał aby było to po nim widać. Bolało go ramię, ale zaciskał zęby i szedł dalej. Dziewczyna obserwowała go uważnie i czuła w głębi siebie rozczarowanie. Jej nikt nie zaprosił dzisiaj. Z delikatnym westchnięciem upiła łyk ciepłej herbaty z ulubionego zielonego kubka. Była pewna, że nie zaśnie dopóki nie zobaczy żywego i zdrowego Mistrza Eliksirów. To też, gdy ujrzała znajomą postać przemierzającą bez szwanku błonia w kierunku szkoły odetchnęła z ulgą. Teraz mogła iść spokojnie spać. Uśmiechnęła się delikatnie do siebie po czym odstawiła swój kubek na szafkę koło łóżka i wskoczyła pod białą, puchową kołdrę. Jednak nie dane było jej zasnąć. Kiedy tylko zamknęła oczy usłyszała ciche skrobanie po okiennicy. Szybko zerwała się chwytając po drodze różdżkę, którą miała schowaną pod poduszką. Zaśmiała się cicho do siebie kiedy zauważyła co takiego ją wystraszyło. Nie odkładając różdżki podeszła do okna i otworzyła je tak, aby sówka mogła wlecieć do środka. Ptak szybko rzucił list do rąk Hermiony i odleciał nie czekając na odpowiedź. Dziewczyna szybko odpieczętowała korespondencję. Z każdym kolejnym słowem przeczytanym jej usta zaciskały się w coraz cieńszą kreskę. Kiedy skończyła czytać jej mina była godna profesor Minerwy Mcgonagall. Dziewczyna westchnęła cicho po czym spaliła list jednym ruchem różdżki i zamknęła okno. Następnie ruszyła w stronę skrytki pełniej eliksirów. Potrzebowała czegoś zarówno na przebudzenie jak i rozbudzenie. Kiedy doprowadziła swój organizm do stanu użyteczności zabrała się za swój wygląd. Kilka miesięcy wprawy pozwoliło jej wyszykować się w jego ulubionym stylu w ciągu zaledwie paru minut. Schowała swoją różdżkę za pazuchę po czym narzuciła na siebie płaszcz z kapturem by chwilę później wyjść z dormitorium. Tym razem skorzystała z tajemnego przejścia ukrytego za obrazem Grubego Barona znajdującego się na tym samym piętrze co jej pokoje. W ten sposób w ciągu minuty znalazła się na obrzeżach błoni. Niezauważona przez nikogo wkroczyła do Zakazanego Lasu i teleportowała się do Malfoy Manor. Szybkim krokiem przemierzyła ogrody nie przywiązując do nich zbytniej uwagi. Ku jej zaskoczeniu drzwi wejściowe były zamknięte. Zapukała więc cztery razy do wrót, w których po chwili ukazała się skrzatka.
- Szlama w dworze Malfoy'ów. Krew przodków w grobie się zalewa.. - warknęła lustrując dziewczynę po czym otworzyła je szerzej - Panicz Rudolf już długo czeka. Proszę wchodzić i iść na górę. Szybciej. - dodała wrednym tonem i chwilę później Hermiona została sama zaciskając zęby. I pomyśleć, że to ona chciała założyć W.E.S.Z. ! Szybko weszła na piętro starając się nie hałasować swoimi butami na wysokim obcasie. O dziwo, Rudolf miał słabość zarówno do kobiet mugolskiego pochodzenia jak i mugolskiego ubioru. Zwłaszcza jak chodziło o mało zakrywające ubrania. Kiedy gryfonka dotarła do gabinetu zapukała cztery razy oddychając głęboko. Przywołała na swoją twarz jeden z najbardziej zadziornych uśmiechów. Nie zwracała uwagi na jego prawdziwość. Chwilę później zza drzwi wyłoniła się głowa Rudolfa, który uśmiechnął się lubieżnie na jej widok.
- Szybka jesteś, mój kociaku. - odparł otwierając szerzej drzwi tak, aby mogła wejść do środka. Oczywiście, nie omieszkał klepnąć ją w jeden z jej pośladków schowanych pod krótką, a nawet wręcz skąpą sukienką w kolorze krwistej czerwieni.
- Przyszłam tak szybko jak było to możliwe. Nie jest tak łatwo uciec niezauważonym z Hogwartu, Rudolfie. Zwłaszcza w ostatni dzień wakacji. - odparła dziewczyna przygryzając dolną wargę. Wiedziała, że on to lubi, a ona perfidnie chciała to wykorzystać. Nic nie działo się u niej bez celu, a każde posunięcie było wielokrotnie przemyślane i bezbłędnie określone. Także każde spotkanie z Rudolfem. Cel uświęca środki. Nawet jeśli środkiem staje się własne ciało.

14 komentarzy:

  1. Wow. ;-;
    Dawno nie czytałam tego i zupełnie zapomniałam, że szlama ma romans z Rudolfem. ;-;
    Już lubię tą skrzatkę.
    Co do rozdziału, świetny. Nie robisz zbyt długich opisów na jedną czynność i to jest plusem.
    Skatujcie mnie, ale mam jedną poradę. Kiedy piszesz tekst ciągły, to dobrze by było gdybyś zrobiła z niego więcej niż jeden akapit. Przyjemniej by się czytało.
    Ogółem jest super, ekstra, pięknie, genialnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tą poradę. Jak widzisz, rozdziały po mojej 3 miesięcznej przerwie są o wiele krótsze niż te przed nią. Wciąż nad tym pracuję, co z resztą pewnie widać, ponieważ ten rozdział jest już dłuższy od poprzedniego. Wezmę to pod uwagę. Następny rozdział [którego mam już połowę] na pewno będzie dłuży od tego i obiecuję, że znajdziesz tam jakiś dłuższy tekst ciągły. Nawet jakbym miała napisać go tylko dla Ciebie :)
      Cieszę się, że Ci się podoba.
      <3

      Usuń
  2. Niedawno wpadłam na Twój blog i bardzo mi się spodobał. Masz fajny styl i Twoje pomysły nie są jakieś banalne. Rozdział ogólnie super, ciekawa jestem jak się skończy to spotkanie z Pansy :).
    Weny życzę i czekam na kolejny rozdzialik:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że zostaniesz u mnie na dłużej. To bardzo miłe!
      Co do Pansy.. Na pewno będzie miało to swoje konsekwencje już w następnym rozdziale, który właśnie piszę. Będziecie mogli go przeczytać już w następny weekend.
      Dziękuję. <3

      Usuń
  3. Rozdział bardzo fajny :)
    Nie mogę doczekać się następnego :)
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że się podoba <3
      następny w weekend :)

      Usuń
  4. Wybacz, że dopiero teraz, ale ostatnie urwanie głowy w szkole miałam :)
    Naprawdę intryguje mnie to jak bardzo zmieniła się Hermiona, to jest wręcz inna kobieta! Ale podoba mi się taka :D Chociaż nie zgadzam się z tym, że cel uświęca środki.
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Weny na tony życzę,
    Miona :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nic się nie stało, Kochana :)
      Cieszę się, że podoba Ci się Hermiona.. co do tego "cel uświęca środki" o tym może za kilka rozdziałów :)

      Wena jest... ale i tak dziękuję :*

      Usuń
  5. Heej! :D
    Pansy... błee xD
    Pięknie piszesz opisy sytuacji, wszystko jest takie... płynne. Cudo :D
    Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny!
    always

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekaj! Crucio ma czerwony płomień, na pewno nie zielony. Musisz to sobie poprawić, bo się rzuca w oczy. Zieleń należy tylko do klątwy śmiertelnej :D

    Rozdział podobał mi się o wiele bardziej niż poprzedni. Było parę na prawdę fajnych opisów, wszytko czytało się zgrabnie i szybko. Jest okej :)

    Kurczę, jaki ten Voldemort wybuchowy. Malfoy chciał dobrze, a wyszło jak zwykle xd Severus nie musiał w gruncie rzeczy przychodzić na spotkanie. W końcu i tak trwało ono tylko chwilę xd

    Hermiona sypia z Lestrange... kurczę, oni mi do siebie nie pasują. Już bardziej odpowiedni wydaje mi się Lucjusz. (i nie, wcale nie przez "kiedy lwica walczy". To opowiadanie nie ma nic do rzeczy xd).
    Pozdrawiam, Mała Miss ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ah, faktycznie.. nie zwróciłam na ten płomień uwagi.. wybacz :D dzięki za uwagę <3
      cieszę się, że Ci się podoba :)

      Usuń
  7. Wciągające opisy, podoba mi się wątek z Rudolfem, ale i tak zdecydowanie wolę Severusa :3

    OdpowiedzUsuń
  8. spokojnie, Rudolf nie prześcignie Severusa w żadnym stopniu :)

    OdpowiedzUsuń