sobota, 21 czerwca 2014

Chaper 12

W Malfoy Manor aż wrzało tego dnia. Wszyscy chodzili poddenerwowani w oczekiwaniu na pojawienie się Czarnego Pana. Każdy śmierciożerca został wezwany. Również Hermiona, której było to pierwsze, po prawie miesiącu, spotkanie. Kiedy weszła do rezydencji przywitał ją nie kto inny jak Rudolf uśmiechając się do niej lubieżnie, jak to miał w zwyczaju.
- Mój kociak w końcu się zjawił. - zamruczał obleśnie wprost do jej ucha.
- Również się za Tobą stęskniłam, Rudolfie. Jednak chyba nie zostałam wezwana w celach towarzyskich, prawda? - zapytała bawiąc się pasemkiem swoich włosów.
- Jak zwykle bystra. Wejdź do środka, a wszystkiego się dowiesz, mój kociaku. - otworzył przed nią drzwi, a kiedy dziewczyna go mijała ten, jak zwykle, nie omieszkał klepnąć ją w pośladek. Niezależnie od tego, czy było to na miejscu czy nie. Ruszyli do głównej sali, w której tłoczyło się już wiele ludzi. Hermiona kroczyła dumnym krokiem wśród nich zapisując w notatniku znajdującym się w jej głowie kolejne nazwiska, jakie miała przekazać Dumbledore'owi. Spojrzała pytająco na Lestrange, który szedł tuż obok niej.
- Zaraz pojawi się Czarny Pan. - odparł i rozpłynął się. Tak po prostu. Dziewczyna starała się nie rozglądać za bardzo. Szukała w tłumie Dracona albo Severusa. Jednak nie widziała żadnego z nich. Nagle pochodnie znajdujące się na ścianach zapłonęły, a każdy z obecnych umilkł. Powietrze zawirowało, a wśród nich nagle wylądował Czarny Pan. Zaledwie kilka kroków od Hermiony. Dziewczyna od razu padła na kolana, tak jak reszta sług.
- Witajcie, moi kochani. Dzisiejsza noc w końcu przyniesie coś dobrego. Mam dość kłamstw zakonu. Niech wszyscy się dowiedzą o nich! Niech cały świat zobaczy, że Dumbledore nie jest święty! Tak, moi kochani słudzy, Albus Dumbledore to kłamca! On wciąż żyje i śmieje się prosto w nasze twarze z ukrycia! Ale dziś.. Dziś jest ważny moment! Dość chowania się po kątach! Dziś zmusimy Dumbledore do ujawnienia się! - na chwilę zawiesił swój monolog patrząc na wszystkich zebranych - Dziś zaatakujemy Hogsmeade!
Każdy w zadowoleniu teleportował się, kiedy i Hermiona chciała to zrobić ktoś chwycił ją za rękę.
- Nie tak szybko. - dotarł do niej głos Severusa Snape. Dziewczynę przeszedł dreszcz, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że została sama z nim oraz z Czarnym Panem, który przyglądał się im z zainteresowaniem oczekując na ciąg dalszy wydarzeń. Zauważył, że Severus musiał poznać tożsamość dziewczyny. Inaczej nie mógłby z nią rozmawiać nie widząc jej twarzy.
- Czy coś się stało, profesorze? - zapytała prostując się i spoglądając na nauczyciela.
- Dumbledore chce z Tobą pomówić. Teraz. - odparł tonem, wobec którego zwykle nie można byłoby się sprzeciwić.
- Przykro mi, profesorze, ale aktualnie mam inne zadanie. - powiedziała hardo i ruszyła w stronę wyjścia, jednak Snape ponownie złapał ją za rękę.
- Wracasz ze mną, Granger.
- Nie mam zamiaru, profesorze. Dostałam zadanie od Czarnego Pana i mam zamiar je wykonać. Panu również radzę. - I tyle było po niej. Teleportowała się z cichym kliknięciem na obrzeża wioski Hogsmeade. To, co zobaczyła, przerosło jej najśmielsze oczekiwania. To była jej pierwsza taka "akcja".. Wioska była splądrowana. Dziewczyna rozejrzała się po najbliższym terenie, ale nie dostrzegła niczego oprócz zgliszcz. Płonące domy, walające się ciała, pełno kamieni, cegieł.. Pozostałości po walce.. I ani jednego żywego ducha. Wioska nie miała szans. Było ich zbyt wielu. Teraz patrzyła na pozostałości po jednej z najwspanialszych magicznych wiosek i czuła żal do siebie. Była to jej wina. To ona powiedziała o wszystkim Rudolfowi. To ona ich zabiła. A teraz miała żyć z tą świadomością. Kolana się pod nią ugięły. Nie spodziewała się aż takiej brawurowej reakcji po Czarnym Panie. A z resztą.. To był Czarny Pan. A teraz.. Teraz ona sama stała się osobą, jaką zawsze gardziła. W imię większego dobra skazała na śmierć całą wioskę. Mężczyźni, kobiety, dzieci.. Stała się jak ich oprawcy. Stała się potworem.
Nie wiedziała jak długo klęczała na brudnej ziemi patrząc na wprost siebie. Nie była w stanie się ruszyć, a co dopiero wstać i wezwać pomoc. Była pewna, że żaden z mieszkańców się nie ostał. W końcu, po jakimś czasie, wstała i nawet nie otrzepując kolan ruszyła w stronę Hogwartu tą samą ścieżką, jaką szła pierwszego września. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej. Rzuciła na siebie zaklęcie kameleona, kiedy dotarła do bramy i wypowiadając cicho formułkę zaklęcia niezauważanie weszła do środka. Wolnym krokiem dotarła do wierzy Gryffindoru, w której każdy z mieszkańców już spał. A przynajmniej tak myślała Hermiona. Jakież było też jej zdziwienie, kiedy zobaczyła siedzącego Rona wpatrującego się w kominek.
- Późno wróciłaś, Hermiono. - odparł nawet nie odwracając się w jej kierunku. Dziewczyna zacisnęła piąstki. Miała na sobie zaklęcie kameleona. Nie mógł jej zobaczyć.
- Urzyłem zaklęcia ujawniającego swoją obecność. Wiem, że tu jesteś. Znowu byłaś u tego Śmierciożercy, Malfoya?! - warknął cicho w końcu patrząc w stronę dziewczyny, która zniosła zaklęcie niewidzialności wcześniej przywracając sobie swój normalny wygląd.
- Nic Ci do tego, Ronaldzie. - odparła spokojnym tonem dziewczyna, choć kosztowało ją to sporo wysiłku.
- Owszem, moja! Jesteś moją przyjaciółką i nie pozwolę sobie na to abyś...
- To nie Twoja sprawa, Ron! Jak sam zauważyłeś, jestem Twoją przyjaciółką a nie własnością. - powiedziała Hermiona mrużąc oczy. W tym samym momencie Weasley wstał i podszedł do dziewczyny. Z każdym jego krokiem ona cofała się, jednak w końcu natrafiła na ścianę. Była śmierciożerczynią. To fakt, ale jednak bała się go. Bała się kiedy był wściekły. A teraz złość wręcz z niego kipiała.
- Nie pozwalam Ci się z nim spotykać. - warknął wprost do jej ucha, a ona poczuła wstrętną woń ognistej whisky. Znów pił. Znów za dużo.
- Nie jestem Twoją własnością! - odwarknęła po czym popchnęła go z całej siły. Wykorzystując moment jego zachwiania równowagi wymknęła mu się i zniknęła za drzwiami swojego dormitorium zamykając je wszelkimi zaklęciami jakie tylko znała. Sama nie wiedziała co nią kierowało. Złość, smutek, strach czy chęć spokoju i odpoczynku. Usiadła na łóżku i znów poczuła jak łzy spływają po jej policzkach. Podkuliła nogi pod brodę i objęła je rękami opierając głowę o kolana. Za każdym razem kiedy zamykała powieki miała przed oczami widok tamtych zgliszczy, spopielonych ciał, mrocznego znaku na niebie.. Jutro będzie wiedział o tym cały świat. Znów zasieje się wśród ludzi strach i panika. Zakaz wyjść poza teren zamku. Dodatkowi aurorzy na terenie Hogwartu. Patrole na korytarzach. To na pewno zrobi Dumbledore. Ale czy się ujawni? Tego Hermiona nie wiedziała, ale była pewna, że Czarny Pan nie przestanie dopóki Albus się nie ujawni. Co będzie dalej? Dolina Godryka? Pokątna? A może jedna z siedzib Zakonu? Na pewno wie już o jakiejś.. Może Ministerstwo? Gringott? Hermionie po policzkach cały czas płynęły łzy. Nie potrafiła ich zatrzymać. Wiedziała, że coś takiego nastąpi, jednak chyba nie była jeszcze na to przygotowana. Cóż, może nie tyle co ona a jej psychika.
Nie wiedziała, jak dużo czasu spędziła w takiej pozycji. Po jakimś czasie wstała i skierowała się w stronę szafki z eliksirami. Zażyła eliksir Słodkiego Snu i przeciwbólowy. Dziękowała sobie w duchu, że wcześniej, przed wyjściem, pamiętała o zażyciu swojego codziennego eliksiru. Żałowała, że nie może wynaleźć jakiegoś, który całkowicie usunąłby przyczynę wszystkich dolegliwości, która była dla niej oczywista. Jednakże jedyne na co było ją stać to eliksir opóźniający owe skutki. Zatrzymywał on przyczynę za równe 24 godziny. Ni mniej, ni więcej. Dziewczyna bała się przemyśleć co by było gdyby choć raz nie zdążyła..
Z cichym westchnięciem usiadła z powrotem na łóżku. Przeczesała dłonią włosy i rozejrzała się po pokoju. Jej przyzwyczajone do ciemności oczy bezproblemowo zauważyły regał zawalony książkami, szafę, biurko, stolik z kociołkami.. Cztery ściany pokoju z dodatkowymi czterema ścianami łazienki. Te dwa pomieszczenia były jej azylem. Jedynym miejscem, w którym czuła się bezpiecznie. Jedynym miejscem, w którym mogła być sobą. Tylko sobą. Nikim innym.

6 komentarzy:

  1. Ach, Rudolf. Lubię i nie cierpię go jednocześnie.
    Severus chciał zatrzymać Hermionę, ale się mu nie udało. Cóż takiego chciał od niej Albus? Czy tylko taki był pomysł Severusa, żeby ją przekonać, hmm.
    Ron jest !@$#@$, normalnie bym mu roztrzaskała rudy łeb jakąś chochlą do mieszania eliksirów, grr. Niby nic nie robi, a jednak go nie lubię, oj bardzo nie lubię.
    Weny życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje Ci za ten komentarz.. jesteś pod tym rozdziałem jedyna.. i się zastanawiam dlaczego.. no cóż..
      co do sytuacji Sev - Miona, to się wyjaśni w następnym rozdziale :)
      A Rona również nie lubię XDD Cieszę się, że Ty również [nie żeby coś xD]

      dzięki wielkie. <3
      miłych wakacji :)

      Usuń
  2. Ogólnie fajnie piszesz, jestem ciekawa co będzie dalej. Twój blog bardzo przypomina mi "Kiedy Lwica Walczy" . Zrobiłaś świetną sytuację typu "nikt mi nie ufa" , bardzo mi się podobała i wzbudziła napięcie ;)
    Czekam na następny rozdział ;)

    http://dracoihermionasielofciajaxd.blogspot.com/
    Pozdrawiam BellatriX

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, czytałam Lwicę, jednak moje opowiadanie nie było tym inspirowane, ponieważ przeczytałam je dopiero podczas pisania chyba 5 lub 6 rozdziału :)
      Cieszę się, że Ci się podoba moje opowiadanie i mam nadzieję, że zostaniesz dłużej u mnie <3

      Usuń
  3. Ah ten Rudolf, sama nie wiem, co o nim myśleć.
    Żałuję trochę, że Hermiona nie brała udziału w akcji, może wtedy by się trochę opamiętała?
    I nadal się zastanawiam, co jej jest i co to za eliksir, którego używa?
    Dużo weny!
    Miona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź na Twoje pytania dotyczące eliksiru i choroby przyjdą mniej więcej w okolicach 17 rozdziału więc cierpliwości ^^

      Usuń